Dzisiejsza wyprawa nie zapowiadała się zbyt dobrze. Jako pierwszy na dojściu padł voodoo, następnie barbarzyńca. Wyszło tak, że bossa biliśmy w 3 osoby (druid, rycerz, sheed).
Po kilku padnięciach udało się nam go zabić, jednak to było troszkę dziwne… Tak wyglądaliśmy przy ostatniej rundzie.
Rycerz padł, sheed padł, a ja dobiłam smoka laską. Na moje szczęście spadły Virveny.
Fajne czekam na więcej 😀